Urwałem się ze szkoły już trzeci dzień i jakoś nie obchodziła mnie reakcja nauczycieli. Tak w ogóle miało mnie tu dawno nie być. Miałem zamiar zniknąć i przyczaić się dopuki sprawa nie ucichnie. Innymi słowy zająć. Nauczyłem się mało mimo że byłem tu parę miesięcy. Moja przyszywana rodzina nawet by mnie nie szukała. Nie raz znikałem i zjawiałem się trzy dni później. Czasem cały zakrwawiony czasem normalnie. Przyzwyczaili się do takich ekscesów.
Przyczajony obserwował em kontaktował em się ze starymi znajomymi. Znajomości się czasami przydają. Usiadł em pod drzewem i zacząłem coś bazgrać. Nagle usłyszałem lekkie ciche kroki. Podchodziła do mnie jakaś dziewczyna. Stanęła obok i spojrzał a nad moim ramieniem na rysunek.
-Ładnie rysujesz.
Co ty nie po wiesz. Nie odezwałem się tylko na nią spojrzałem.
~~~~~~~~kilka dni później-Sobota~~~~~~~~
Nauczyciel ledwo prowadził mnie do skrzydło szpitalnego. Byłem poważnie poraniony. Najbardziej ucierpiało ramię. Piep***** kule rozpryskowe. Ledwo trzymałem się na nogach. Zaprowadzili mnie od razu na stół operacyjny. Zacząłem tracić przytomność. Musieli wyciągnąć wszystkie odpryski. Ledwo słyszałem słowa.
-Będzie potrzebna krew do przetoczenia! Miejmy nadzieje że żaden odłamek nie uszkodził organów wewnętrznych.
Jakieś na pewno. Uśmiechnąłem się lekko,krzywo. Z kącika ust popłynęła cienka strużka krwi. Jak bym był zadowolony...albo stuknięty. Gdy położyłem się na stole operacyjnym zobaczyłem kilka osób stojących pod drzwiami. Byli kompletnie przerażeni. Były to osoby które poznałem . Była też ta dziewczyna...Straciłem przytomność.
<Z punktu widzenia siostry>
Chol*** jasna,o chol*** jasna. Słyszałam przytłumione,spanikowane głosy.
-Walcz braciszku walcz...Jeszcze tylko trochę..
-Ciśnienie spada! Oczyścić to do ch*****! Musimy zatamować krwawienie,ciągle traci zbyt dużo krwi.
~~~~~~~ Dwa dni później~~~~~~
Usłyszałem szelest i tak jakby odległe głosy. Otworzył em oczy. Obraz był niewyraźny,dopiero po minucie nabrał ostrości. Inne zmysły też się wyostrzyły. Sala w skrzydle szpitalnym. Te same białe ściany i surowy klimat. Trochę jak w moim pokoju.Zobaczyłem Isabel. Rozmawiała z dziewczyną. Tak,tą samą. Uśmiechnąłem się.
-Heej.
Głos odmawiał mi posłuszeństwa. Miałem sucho w ustach jak na pustyni.
-Wody.- jęknąłem.
-Chris!
Rzuciła się mi Izzy na szyję. Syknąłem.
-Delikatniej może co?
-Wybacz.
Cieszyła się jak dziecko.Spojrzałem na drugą dziewczynę. Uniosłem brew.
<Któraś z dziewcząt?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz