wtorek, 24 czerwca 2014

Od Mariki

Czy kiedykolwiek byłeś tak bardzo zakochany, że zdawało ci się, że możesz zrobić wszystko? Nie? Szkoda, bo to naprawdę dobre uczucie. Być kochanym i kochać. Ludzie nie są skomplikowani, a szczególnie gdy chodzi o miłość. To naprawdę proste. Kocha? Wróci. Nie kocha? Nie wróci. Na takiej zasadzie to wszystko ma się opierać? No błagam, nie… Nie tak to wszystko działa. Czyżby im się w głowach polasowało od miłości? Bardzo możliwe, bo nikt nie jest świadomy tego co robi, gdy kocha…
- Na randkę? – Uśmiechnęłam się delikatnie. – To dosyć ciekawa propozycja, ale… - Wstałam i obróciłam się na pięcie. Zamyśliłam się. Co jeśli ktoś nas przyłapie? Nie byłoby zbyt miło, jeśli rzeczywiście coś takiego by się stało. Trudno byłoby się z tego wyplątać. To właśnie takie myśli krążyły mi w głowie. Z głębokich przemyśleń wyrwał mnie głos nauczyciela. – Ach, tak.. Chętnie. – Puściłam oczko i wyszłam z Sali zostawiając Skye’a samego.
Reszta dnia minęła naprawdę powoli. Wszystko ciągnęło się niemożliwie. Może to dlatego, że czekałam na to co miało się dziać wieczorem? Tak, to bardzo prawdopodobne. Wróciłam po czternastej do pokoju, bo o tej godzinie skończyłam lekcje. Jakoś nie mogłam myśleć o tym, że będę musiała siedzieć w pokoju bite sześć godzin, więc postanowiłam się przespać. Nie ma lepszego sposobu na czekanie niż spanie.
Obudziłam się o dziewiętnastej, a raczej to budzik mnie obudził. Postanowiłam się jeszcze odświeżyć przed pójściem do Sensei’a. Wzięłam szybki prysznic. Uczesałam się porządnie oraz założyłam coś pasującego na ten wieczór. Ciuch składał się ze spódniczki sięgającej przed kolana, ładna, czarna. Biała bluzka, a raczej koszula i oczywiście nakrycie, czyli w tym przypadku marynarka. Zadowolona wyszłam z pokoju, który zamknęłam szczelnie na kluczyk. Sprawie poszłam do Skye’a.
Szybko przemykałam przez korytarze, aż do miejsca w którym znajdował się mój ukochany. Przywitałam go ciepłym uśmiechem, a ten zbliżył się do mnie i pocałował moje usta. Można powiedzieć, że wtopił się w nie, ponieważ sam pocałunek długo trwał.
Zaskoczyła mnie strona Sensei’a. Zaprowadził mnie do małego stolika na którym stała kolacja, pięknie wyglądająca oraz świece które naprawdę przyprawiały romantyczny nastrój. Uśmiechnęłam się szeroko i usiadłam na jednym z miejsc przy stoliku.
- Dziękuję, że to zaproponowałeś. Bardzo się cieszę. – Starałam się opanować emocje i nie zarumienić się, choć dosyć marnie mi to wyszło. Usłyszałam cichy chichot.
- W końcu trzeba mieć randki, gdy jest się razem, nieprawdaż? – Spojrzał na mnie ze swoim chytrym uśmieszkiem.
-Taaak. –Przeciągnęłam i się uśmiechnęłam ponownie.
- No więc, skoro jesteś jeszcze nie pełnoletnia to nie mogę ci naleć wina. – Przytaknęłam. – Pozwolisz, że sam się napiję? – Ponownie przytaknęłam.
Skye-san nalał sobie pełny kieliszek czerwonego wina i postawił na stoliku. Uśmiechnął się i wskazał na jedzenie.
- Smacznego, ja idę umyć ręce. – Wzięłam widelec i nóż ze stołu i zaczęłam kroić jedno z dań. Wzięłam do ust jeden kawałek z czerwonym sosem. Po chwili dotarło do mnie jak to piekielnie ostre jest. – Uważaj na tego kurczaka, może być zbyt ostry. – Usłyszałam głos mężczyzny, który wszedł ponownie do pokoju, a moja twarz zrobiła się czerwona.
- Trochę za późno! – Krzyknęłam. Całe podniebienie mnie paliło i nic nie pomagało. Chwyciłam pobliski kieliszek z winem i wypiłam całą zawartość. Nadal było mi mało. Nic to nie dało. Nie lubiłam za bardzo ostrych dań. Może to nie tak, że nie lubiłam. Po prostu nie miałam sił by je jeść. - Na segmencie stała otwarta butelka z tym samym winem. Nie zwróciłam uwagi, że Skye chciał nalać mi wody, więc rzuciłam się do wina i wypiłam ponad połowę, by zabić ostry smak. – Och, już lepiej. – uśmiechnęłam się. Nie byłam już trochę świadoma. Twarz przybrała ostrych rumieńców zalewających moją twarz. Gdy Skye podszedł bliżej ponownie wzięłam butelkę bliżej twarzy i przechyliłam ją tak, że wino napływało mi do ust. Nie opamiętałam się i pozbyłam się butelki. Uśmiechnęłam się już pijana.
<Skye?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz