- Możecie się spakować. Zaraz wracam. - ogłosiłem wraz z tym wychodząc z pomieszczenia. Zaniosłem ją do pielęgniarki, której oczywiście nie było. Postanowiłem sam się tym zająć.
Ułożyłem ją wygodnie na łóżku szkolnym, które zazwyczaj mieściły się w tym pokoju. Sam usiadłem obok niej. Przybliżyłem się po raz drugi, składając na jej rozchylonych ustach czuły, aczkolwiek namiętny pocałunek. Tęsknie składałem na jej wargach pieszczoty, nie myśląc od odrywaniu się. Kiedy kobieta była wystarczająco zszokowana tym, co przed chwilą zrobiłem, wtuliłem ją w swój tors, obejmując ją troskliwie umięśnionymi ramionami w pasie.
- Wszystko w porządku? Jak się czujesz? - Dopytywałem niczym zmartwiona matka swoje dziecko. W tym momencie strasznie się obawiałem o jej stan. - Głuptas, powinnaś brać te leki, kiedy jest taka potrzeba. Za niedługo wbiję Ci to do pustego łba. - zaśmiałem się z nutką rozbawienia w głosie.
- S-Sensei?! D-Dlaczego pan się o mnie tak troszczy? - Zapytała z niedowierzającą miną, mimowolnie wtulając policzek w moją klatkę piersiową.
- Bo się o Ciebie martwię, idiotko. Myślałem, że mi tam zaraz dedniesz, naprawdę. - uśmiechnąłem się złośliwie. - Jednak nie rób tak więcej. Mogło Ci się coś stać poważnego. Dobrze, że miałaś pierwszą lekcję ze mną. Całe szczęście, że byłem blisko...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz