No i pięknie, jedna ze znajomych zmartwiła się tym, że nie było mnie wcześniej koło klasy, więc wróciła do mojego pokoju zobaczyć czy wszystko jest ze mną w porządku. Niechętnie wytłumaczyłam się, że nie chce mi się, że poszłam późno spać. Jednak nie odpuściła. Twierdziła, że jeśli nie zjawię się na pierwszej godzinie to naskarży dyrektorce, że się opierdzielam.
Ruszyłam więc się ubrać, spakowałam potrzebne lekcje i zmieniłam ciut mundurek, który wczoraj uległ zniszczeniu. Założyłam inną białą bluzkę, spódniczkę i poprzypinałam sobie kilka rzeczy do ozdoby. Wzięłam czerwone trampki i w końcu zebrałam się, by wyjść.
- Świetnie, minęło już dwadzieścia minut lekcji. – Powiedziałam naburmuszona i ruszyłam biegiem do Sali chemicznej.
Weszłam dosyć szybkim krokiem i oczywiście przeprosiłam, tłumacząc się, że budzik nie zadzwonił. Unikałam wzroku nauczyciela. Nie mam zamiaru mieć z nim coś wspólnego. Wyjęłam książki i zapisałam temat. Usiadłam i gapiłam się za to co jest za oknem. Tak minęło mi kolejne dziesięć minut lekcji. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam jeździć wzrokiem po klasie obserwując ludzi. To dosyć ciekawe hobby. Wzrok zawiesiłam na dwóch osobach, których twarzy nie znałam. Osoba siedząca obok wytłumaczyła mi kim są.
Widać było, że Skye-sensei im się spodobał, jednak nie pokazywałam tego. Udawałam obojętność, jednak czułam, że w sercu mnie coś ścisnęło.
. Zaczęłam cicho kaszleć. Później podniosłam rękę do góry. Nie miałam ochoty rozmawiać z nauczycielem, ale to była konieczność. Jeszcze fakt, który denerwował mnie niemiłosiernie to dziewczynki, które śliniły się do niego.
- Sensei. Nie czuję się dobrze, zapomniałam wziąć leków.
- Jakich leków? – Dopytał się nauczyciel, a ja po prostu przemilczałam.
- Więc? Mogę iść? – Kaszlnęłam dosyć głośno i to co miałam w środku podeszło mi do gardła. Bez pytania wstałam i wybiegłam z sali. Słyszałam krzyki i piski za sobą. Pobiegłam do toalety. Jednak nic się nie działo. Po prostu to były skutki tego, że brałam leki przed snem, choć nic nie zjadłam. Opłukałam usta i usiadłam na parapecie. Otworzyłam okno szeroko. Czułam jakby żołądek mi się sam trawił zacisnęłam ręce na brzuchu i wróciłam do klasy.
- Przepraszam za moje zachowanie. – Ukłoniłam się, a wszyscy się na mnie patrzyli. Słyszałam śmiechy kilku osób. – Czy mogę iść do pielęgniarki? Nadal nie czuję się dobrze.
- Idź. Albo.. Do końca lekcji została minuta. Zaprowadzę cię, byś przypadkiem nie zemdlała. Jesteś jakoś strasznie blada. – Poczułam chłodną dłoń mężczyzny na czole. Może dłoń nie była chłodna, po prostu ja gorąca. Jakoś nie miałam siły na nic. Zachwiałam się i przypadkiem „usiadłam” na podłodze.
<Skye-san?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz