Wyszłam z pomieszczenia nauczyciela i od razu pobiegłam do pokoju. Poczułam się naprawdę wykorzystana, ale to naprawdę ja zaczęłam, więc nie mogłam się narzucać.
Weszłam do pokoju, a po chwili zamknęłam drzwi na klucz i wleciałam do łazienki. Próbowałam zmyć z siebie zapach Sensei’a, choć nie wychodziło mi to do końca. Po półgodzinnym, ciepłym prysznicu wyszłam owinięta w ręcznik z łazienki. Podeszłam do szafki, a stamtąd wyciągnęłam pewne leki. Nagle zadzwonił telefon. Była to moja ciocia. Spytała się czy wszystko w porządku, jak mi idzie. Czy kogoś poznałam, czy daję sobie radę. Zaczęłam dość długą rozmowę i zeszło mi na nią około dziesięciu minut.
Po skończeniu rozmowy wróciłam do brania leków. Połknęłam kilka tabletek zgrabnie, z innymi miałam drobny problem. Usiadłam na łóżku i oparłam się o ścianę. Spojrzałam na sufit, jakby rzeczywiście było na nim coś ciekawego. Podniosłam się, by wziąć piżamę, ale upadłam na ziemię z przyczyn zdrowotnych. W gardle coś mnie paliło, dusiło. Odkaszlnęłam parę razy i ugryzłam się w palec, by mieć pewność czy rzeczywiście czuję ból. Z palca spłynęła krew i krople wylądowały na podłodze. Chwyciłam pierwszy lepszy ciuch i wytarłam nim podłogę. Uznałam, że powinnam iść już spać, choć i tak nie byłam pewna, która godzina.
Sen był przyjemny, nie pamiętam dokładnie o czym był, ale wtedy mój brat jeszcze żył, więc nie mógłby być zły. Obudziłam się i czułam się dosyć źle. Wstałam z łóżka i spojrzałam na plan. Pierwsza była chemia. Przełknęłam ślinę.
- Więc, odpuszczę sobie dziś pierwszą lekcję. Mam nadzieję, że mi nie zrobi chlewu z życia. – Z powrotem wpęzłam pod kołdrę i opatuliłam się nią. Jakoś nie miałam na nic ochoty. Czułam się choolernie senna.
(Skye?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz