Zanim rozpocząłem lekcję z tymi gówniarzami, zapoznałem się z moim dzisiejszym rozkładem, bowiem bez niego nie przeżyję. Choolera, dzisiaj mam, aż osiem godzin z tymi szczeniakami. Mam pecha, gdyż moja pierwsza lekcja będzie z pewną klasą, w której jest ona. Siedemnastolatka, z którą wczoraj na korepetycjach uprawiałem sekss. Gdy sobie o tym przypominam, załamuję się umysłowo. Naprawdę nie umiem wyjaśnić, co mną kierowało.
Kolejne nieszczęście, do tej klasy dołączyły kolejne dziewczyny, z którymi będę musiał się uporać, aby je poznać, mianowicie przynajmniej ich imię.
Do końca przerwy pozostało pięć minut. Lud powoli się zbierał przed drzwiami mojej pracowni, siadając w okolicach drzwi. No, bo po co się gdzieś oddalać, gdy klasę mamy na wyciągnięcie ręki? - Zdałem sobie sprawę, że rozmawiam ze swoją podświadomością. Myślałem o sobie, jak o jakimś wariacie. Co się ze mną dzieje. Może to taki okres?
Maszerowałem po korytarzu tam i siam, wysłuchując rozmów uczniów akademii. Większość opierała się na tym, iż krążę po posadce, obserwując przepisujących bądź ściągających zadanie i lekcje. Jednak nie byłem typowym, markotnym nauczycielem, który kiedy ujrzy kogoś, kto ściąga od innych zadanie domowe, spina tyłek, przymrużyłem na to wszystko oko.
W końcu zadzwonił dzwonek. Wszyscy rozproszyli się do własnych klas. Zacząłem ze surową miną lekcję.
- No moi drodzy, kartkówka z kwasów~! - Ogłosiłem śpiewającym, że głosem, ciesząc się jak małe dziecko, kiedy posłyszałem po klasie rozchodzące się echo niezadowolenia. Wręcz na to czekałem. - No już, dzieciaki. Tylko żartowałem. - dodałem z nutką rozbawienia, puszczając im małe oczko. Dlaczego by tego nie zrobić, kiedy mam lekcję tylko z kobietami?
Z niewidocznym, krzywym uśmiechem na twarzy zacząłem sprawdzać obecność. Kiedy wszystko sprawdziłem, okazało się, iż Mariki ponownie nie ma. Może coś się stało? Może źle się poczuła? A-Albo gdzieś zemdlała? C-Co?!.... O czym ja do choolery myślę. Od kiedy jej los mnie obchodzi...?
Cóż, potrząsnąłem głową od odciągnięcia od siebie smutnych scenariuszy, przedstawiając klasie trzy, nowe uczennice, którym się chyba spodobałem. Nie mogły oderwać ode mnie wzroku, a kiedy usiadły na swoich miejscach, słyszałem pewną plotkę na temat: '' Ale przystojniak z tego nauczyciela! Chyba się z nim umówię na korepetycje! '' - mówiła jedna, do drugiej niczym stare baby.
Upomniałem je pierwszy raz, wracając do tłumaczenia wszystkim zebranym nowego tematu lekcji. Nowe kobiety trochę mnie peszyły, gdyż przez ten cały, mijający czas wlepiały we mnie swoje tęczówki. Ja to mam jednak dużego pecha.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz